O miłości, o radości ale i o złości...
Latem - wieczorem na dużych drzewach,
w lasach i parkach w listkach zamknięte,
siedzą zwierzątka i z dużym zapałem,
wciąż rozprawiają nad damskim ciałem...
- Ileż to Bracie tego widziałem!
Kiedy na drzewach sobie siedziałem!
Patrząc do okien kobiet prześlicznych
Takich zmysłowych i erotycznych…
- Ależ mój Wierny o czym ty prawisz?
Gdy ten proceder w końcu zostawisz,
To do zbawienia już prosta droga
Trafisz do Nieba, trafisz do Boga!
- A Bóg tu czasem ze mną przychodził,
I za „babkami” tak okiem wodził,
A ja zlękniony Jego Miłością,
Stałem w bezruchu, ale z radością…
- Co ty za słowa człeku wymawiasz?
To niemożliwe, co opowiadasz!
Bóg jest tak czysty z tego plugastwa
Splunąć tu trzeba na twoje łgarstwa…
Takie rozmowy wieki już trwają
Zwierzątka na drzewach swych pozostają
I coraz głośniej i z większym zapałem,
Wciąż rozprawiają nad damskim ciałem...
I tylko czasem by zmylić Ogół
Ci, co się boją - mówią o Bogu
I nauczają będąc w większości
Ze trzeba stronić wciąż od Miłości…
Miłość to ludzka ma być pokusa,
Choć była słowem w ustach Jezusa,
Wierzyć zaś trzeba tylko w dogmaty
By Kocioł :-) wciąż pozostawał bogaty…
piątek, 18 grudnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz