sobota, 19 grudnia 2009

Życie w przestrzeni serca...Noc...

„Tak przeogromna jak przestrzeń wokół nas
Jest maleńka przestrzeń w twoim sercu
Odnajdziesz w niej niebo i ziemię
Ogień i powietrze, słońce i księżyc
Błyskawice i konstelacje gwiazd
Cokolwiek neleży do ciebie tu na dole
I to co nie należy
Wszystko to zgromadzone zostało
W tej maleńkiej przestrzeni twojego serca”
Upaniszady




Aromat morza, był odczuwalny z daleka. Przyciągał delikatną bryzą, która chłodziła, dawała uczucie piękna i radości…a może i wolności… Szum wiaterku w uszach czasem był głośniejszy od krzyku mew „stojących” w powietrzu gdzieś nad ich głowami….

Widok z wydmy zapierał dech w piersiach. Słońce za chwilę miało się skąpać gdzieś daleko w morzu… Woda morska przygotowywała się do tego przyjmując w sobie wszystkie kolory tęczy, jak zaproszenie – zachęta aby znowu dziś mogło wydarzyć się coś tak bardzo niesamowitego, spektakularnego, mistycznego….

Patrzyli na to wszystko z zachwytem. To piękne niebieskie niebo, które połączyło się w jedno z wodą, ta woda, która złączona z niebem oczekiwała na czerwona tarczę słońca, kolor, smak, aromat, cisza, spokój… i to niesamowite uczucie w ich sercach! Ależ to uczucie!
Zeszli wśród innych ludzi do samej wody. Przechodzili obok oniemiałych i zahipnotyzowanych pięknem innych osób, którzy pewnie przyszli po to samo…Zapatrzeni, nieobecni tutaj, wszyscy byli gdzieś tam, daleko… pewnie bardzo blisko swoich serc….

Szli wybrzeżem w kierunku Słońca. Woda morska falując łączyła ich z tym wszystkim co właśnie się działo. Ich gołe stopy brodzące w płyciznach morza, czasem krople poderwane nie wiedząc czemu w górę z morskiej tafli…Nie mówili nic, nic nie było można mówić do tego co się działo…
Z pięknem zachodu słońca.
Pierwsze gwiazdy gdzieś daleko na niebie, za ich plecami zaczęły podglądać to całe zjawisko. Mrugaly swoimi delikatnymi światełkami smucąc się trochę że wszystkie oczy świata skierowane są w odwrotnym kierunku… ale jak mogło być inaczej?

Tymczasem pociemniało.
Para zakochanych w sobie ludzi była już bardzo daleko. Szli tak po prostu gdzieś, tam… w kierunku szczęścia. W końcu zatrzymali się, gdy nikogo innego wie widzieli obok siebie. Zjawisko piękna trwało, tylko ciemność nieco mocniej ich otuliła. Jedyne, piękne, kolorowe światło bijące jeszcze od zachodzącego słońca a wokoło już nikogo.



Błyski z oddali stały się bardzo zauważalne.. Ostre białe światło co kilka sekund próbowało przebić jak najdalej tą ciemność w kierunku słońca. Cóż to było? Co to za zakłócenie?
Tak, to były światła fleszy, fotografów próbujących uchwycić i zatrzymać biegnący czas…

Pstryk, zdjęcie, pstryk, zdjęcie…
Nie zauważył nawet, że w kadrze jego aparatu oprócz słońca, nieba, kilku widocznych już gwiazd, morza błyskającego prześlicznie pojawiło się coś jeszcze. Małe, malutkie, bardzo oddalone gdzieś – tam dwie osoby będące ze sobą. Pewnie zwrócone twarzami ku zachodowi. Połączone – niczym jedno, niezauważalne dla ludzi i jakże ważne dla Świata!!
Wkrótce okaże się, że to niepowtarzalne zdjęcie pojawi się w wielu gazetach całego naszego Globu. Zdjęcie, które tak bardzo chce być „definicją” czystej Miłości.

Mówi się, że wciąż tam stoją. Zapatrzeni, zakochani, połączeni ze sobą i wszystkim.
Podobno można ich zobaczyć… kątem oka. Patrząc w tarczę słońca – codziennie – jest taki ułamek sekundy kiedy są widoczni dla wszystkich by zaraz potem zniknąć całkowicie w ciemnościach i pozostać w przestrzeni serca do następnego zachodu… i znowu i wciąż
… i znowu…
… i znów…..
… na zawsze…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz